środa, 29 października 2014

beauty favorites

Beauty favorites czyli kosmetyki, których używam na co dzień. Testowałam ich już bardzo wiele, szczególnie tych "matujących", do cery tłustej. Strefa T bardzo mi się przetłuszcza, co jest dla mnie zwykle bardzo uporczywe. Nie znalazłam jeszcze najlepszego sposobu na przywrócenie jej do w miarę normalnego stanu, ale wiem, że wiele dziewczyn nie jest świadoma faktu, że cera przetłuszcza się z powodu zbyt niskiego nawilżenia. W ten sposób "nawilża sama siebie" - wydzielając niekomfortowy dla nas łój. 

Wieczorem zawsze nakładam grubą warstwę kremu nawilżającego, a kiedy całkowicie się wchłonie przemywam twarz tonikiem ogórkowym z ziai. W nocy wydziela się najwięcej sebum, dlatego ważne jest by rano dokładnie oczyścić twarz - w tym przypadku polecam pastę oczyszczającą z ziai liście manuka, kosztuje ok 10 zł i dogłębnie oczyszcza pory. Nie zapominam też o toniku, którego używam nie tylko wieczorem, ale też kilka razy w ciągu dnia. 

Przejdźmy teraz do kosmetyków do codziennego makijażu :) 





Kosmetyczka

W kosmetyczce, którą noszę w torbie mam zazwyczaj dwie pomadki Baby lips - które są świetnymi balsamami do ust i puder Revlon nearly naked. Nie jestem zadowolona z tego pudru, ale szkoda mi go wyrzucać, więc postanowiłam go skończyć i używać tylko poza domem do poprawek makijażu. Puder nie nadaje się do tłustej cery, po niecałej godzinie znów zaczynam się świecić, a po przypudrowaniu nim czuję jakby moja skóra nie oddychała. 
Tuszu do rzęs nie noszę ze sobą, włożyłam go tu tylko do zdjęcia. Z tuszami nadal eksperymentuję, tym razem kupiłam Max Factor 2000 calorie, polecany przez magazyny modowe. Póki co używam go od tygodnia i jestem zadowolona.




Twarz

Swój codzienny makijaż zaczynam od kremu Barwy "Siarkowa moc". Jest to krem na dzień, który matuje cerę i zapobiega nadmiernym wydzielaniu sebum. W tym przypadku, testowałam wiele podobnych kremów min. Soraya "So pretty", czy starter pod makijaż z AA, jednak krem Barwy jest w tym zestawieniu bezkonkurencyjny. Ma gęstą konsystencję, która nie zostawia na twarzy tłustej warstwy i szybko się rozprowadza, matując cerę. 

Następnie nakładam palcami podkład Revlon Color stay (180) do cery tłustej i mieszanej. Szczerze mówiąc nie rozumiem tego fenomenu na ten podkład, ale może jeszcze się o tym nie przekonałam. Cały czas szukam idealnego podkładu, jednakże podkład z Revlona jest naprawdę dobry, nie tworzy efektu maski, matuje w problematycznych miejscach i minimalnie rozświetla cerę.

Później zajmuję się oczami i brwiami, używam tuszu o którym już wspominałam i cienia inglot 378, którym maluję brwi skośnym pędzelkiem zakupionym za 2zł na allegro :) Kiedy skończę z oczami, zabieram się do nałożenia pudru. Wiem, że używanie dwóch pudrów na raz chyba jeszcze nikomu nie wyszło na dobre, ale dzięki temu makijaż dłużej zostaje nienaruszony. Najpierw jest to stay matte z Rimmela (niestety kiedy nakładam go samego, po godzinie się świecę), później nakładam puder ryżowy z Pierre Rene, wszystko jednym pędzlem z Rossmanna. 

Makijaż wykańczam różem trio effect blush z Manhattanu. Bardzo go lubię, mimo negatywnych opinii, które krążą o nim w internecie. Z początku nakładałam tylko lekko pomarańczowy cień na dole, ale teraz mieszam wszystkie największym pędzlem jaki mam. Dzięki temu róż fajnie rozprowadza się na twarzy i rozświetla w odpowiednich miejscach. 



Usta

Nigdy nie byłam wielką fanką szminek, pomadek i błyszczyków, ale przekonałam się do nich przy okazji jednej z przecen w Rossmannie. Teraz nakładam je też z przyzwyczajenia. Pierwsze trzy pomadki, to te, które używam najczęściej. Najmniej jednak chyba tę pierwszą z Bourjouis ze względu na jej mocny kolor. Właśnie tę pomadkę lubię wąchać, przypomina mi trochę plastelinkę, a na ustach wygląda mniej więcej jak lekka mieszanka mocnej szminki z błyszczykiem. Kolejna pomadka, czyli ta z Astora (kolor karmelowy, nie wiem który numer, bo niestety się zmazał), ma także bardzo przyjemny zapach, używam jej najczęściej ze wszystkich, jednak wg mnie ma w sobie za dużo złotych drobinek. Ostatnią tego typu szminką jest ta różowa z Lovely. Kosztowała niecałe 8 zł i bardzo podoba mi się jej matowe wykończenie i lekki, pudrowo-różowy kolor. Jej wadą jest niestety zbieranie się w suchych zagłębieniach ust przez co po jakimś czasie od nałożenia, nie wygląda zbyt estetycznie. Ostatnia, to typowa szminka z Avonu, kupiłam ją jako pierwszą, kiedy bardzo chciałam spróbować odważnych kolorów. Ma matowe wykończenie i piękny fuksjowy kolor. Chyba jeszcze nigdy nie rozprowadziłam jej całej na ustach, ponieważ ma aż nad intenstywną barwę, przynajmniej dla mnie. Zazwyczaj nakładam trochę na środek ust i rozprowadzam ją palcami. Jest dość trwała, zdecydowanie bardziej trwała niż podobna kolorystycznie pomadka z Bourjouis. 



Pędzle & cienie

Jako ostatnie, chcę wam przedstawić moje 3 pędzelki, których używam i zakupioną ostatnio paletkę "Au naturel" ze Sleeka. Cieni używam tylko na specjalne okazje, na co dzień po prostu nie lubię mocnych makijaży i nie mam czasu bawić się w staranne malowanie powiek. Paletki używałam kilka razy i jestem z niej bardzo zadowolona. Nie mam doświadczenia w malowaniu się cieniami, dlatego zawsze wspomagam się tutorialami na yt i jestem zadowolona z końcowych efektów. W środku jak widać załączona jest dwustronna pacynka, ale ja wolę nakładać i blendować cienie płaskim pędzelkiem z rossmanna (kosztował chyba mniej niż 10 zł). Dwa kolejne pędzle używane są przeze mnie w codziennym makijażu - ten na dole do nakładania pudru, a ten na górze do różu. 


Mój codzienny makijaż to żadna filozofia, ważna jest dla mnie staranność, świeżość i skromność. Nie ma nic gorszego niż przesadzony makijaż - to ten najdelikatniejszy potrafi pięknie podkreślić nasze rysy twarzy. Mam nadzieję, że post, który przygotowałam chociaż w małym stopniu was zainteresował. Do zobaczenia wkrótce! 

Załączam zdjęcie w codziennym make-upie i z różową pomadką Lovely na ustach :) enjoy



1 komentarz: