Mimo, że nie jestem fanką matowych pomadek - o wiele więcej znajdziecie u mnie najróżniejszych błyszczyków :-) to musiałam wypróbować wszystkie te, o których mówi się najgłośniej. Czy są warte uwagi? Zachęcam do przejrzenia krótkiego posta, jeśli szukacie idealnej, drogeryjnej matowej pomadki!
ps. sorki za jakość zdjęcia!
Golden Rose longstay
Moja ulubiona i według mnie najlepsza ze wszystkich widocznych na zdjęciu. Wiadomo - każda z nich w pewnym stopniu wysusza i jeśli posiadacie suche skórki, nie ma bata, że nie będą widoczne. Ta pomadka jednak robi to najsłabiej, ma przepiękne krycie: wystarczy naprawdę niewiele nałożyć. Zastyga na idealny mat i ma śliczny zapach. Mój ulubiony kolor to oczywiście sławna 10, to już moje drugie opakowanie. Jedyny minus jaki zauważyłam tylko w tym egzemplarzu, a po wnikliwym przeszukaniu internetu też spotkałam się z podobnymi przypadkami - to dziwne rozwarstwianie się pomadki. Trzymam ją w foliowym woreczku oddzielnie bo wydobywa się z niej oleista, tłusta substancja.
Golden Rose velvet matte
Moja pierwsza matowa pomadka, jeszcze przed erą popularnych matowych pomadek w płynie. Na początku była moją ulubioną, kiedyś też używałam głównie ciemnych czerwieni i róży + żadnych błyszczyków. Teraz jednak jest według mnie zbyt tępa, bardzo ciężko się ją nakłada. Jest to jednak w zasadzie jej jedyny minus, bo należy do tych pomadek, które w ogóle nie wysuszają ust i przyjemnie się noszą. Ta formuła jest zdecydowanie lepsza od "liquid" w noszeniu, może trochę mniej trwała, ale jak każda tego typu pomadka, dużo lepiej schodzi z ust. Za cenę 10/11 zł jest jednak warta polecenia!
Lovely K-lips
Kolejna zaraz po 10 z GR, ulubiona matowa pomadka. Ta jest zdecydowanie lżejsza, łatwiej się ją nakłada i prawie nie czuć jej na ustach. Ma za to słabsze krycie i jest mniej trwała. Sprzedawana razem z idealnie dopasowaną konturówką - jak dla mnie to świetny pomysł i dzięki temu nie muszę używać patyczka do ewentualnych poprawek. Jest o 5 zł droższa od Golden i moim zdaniem to bardzo dobra cena. Przez gorszą trwałość ładniej schodzi z ust, lekko podkreśla suche skórki, ale nie przesadnie. Idealna na co dzień, na balsam do ust :-) kolor neutral beauty to mój wymarzony nudziak.
Lovely extra lasting
Kolejna propozycja tej samej firmy.. extra lasting to jednak na pewno nie jest! Ja akurat zawsze miałam dużo suchych skórek, wieczne problemy z przesuszaniem ust, dlatego nie potrzebowałam nie wiadomo jakiego matu. Lubię ją ze względu na najlżejszą ze wszystkich formułę i najmniejszy stopień wysuszania. Jest jednak kompletnie nietrwała, ma słabe krycie i lekko się lepi przez co nie zastyga do całkowitego matu. Cena to 8,80, jednak jeśli chcecie coś naprawdę taniego, lepiej dołożyć kilka złotych do velvet matte.
Too Faced Melted Metal
To nie jest co prawda matowa pomadka, ale wrzuciłam ją tutaj ze względu na matowo-metaliczne wykończenie, być może którejś z was przypadłoby do gustu :-) producent pisze, że intensywnie nawilża, ale tego zdecydowanie nie czuję. Moim zdaniem formułą przypomina jednak trochę matowe pomadki, z tym, że jest lżejsza. Jak wiadomo podobna seria to czysto matowe pomadki i może właśnie dlatego coś tutaj nie wyszło. Jest to idealna pomadka dla tych szukających czegoś, pomiędzy matem a błyskiem. Wygląda na ustach bardzo fajnie i wygodnie się ją rozprowadza. Są to jednak najdroższe pomadki, bo kosztują ok 80 zł, a moim zdaniem w tej cenie możemy kupić kilka lepszych.
NYX lingerie
I w końcu jedna z najpopularniejszych ostatnio pomadek z nyxa. Oferują nam naprawdę ciekawe odcienie, wszystkie w tonach nude. Niestety nic poza tym. Jest to chyba najgorsza matowa pomadka jaką miałam na ustach, a pokładałam w niej wieeelkie nadzieje. Oprócz fajnego koloru, nie ma nic do zaoferowania i przypomina mi trochę najtańsze matowe pomadki z aliexpress, z którymi na moje nieszczęście też miałam styczność. Po pierwsze dziwnie się ją nakłada, tak jakby ciągle było za mało produktu na aplikatorze. Po drugie, ma bardzo kiepskie krycie, trzeba przejechać i dołożyć pomadki kilka razy, żeby pokryła usta równomiernie - a co za tym idzie, dokładając gorzej wygląda na ustach. Po trzecie i ostatnie, strasznie się lepi po nałożeniu i w zasadzie wcale nie zastyga. Odkąd ją nałożyłam, przez najbliższą godzinę czułam ją na ustach, które lepiły się tak jakby były pomalowane błyszczykiem. Później ją starłam, bo zauważyłam, że zeszła w niektórych miejscach. Podsumowując - świetnie odcienie, a nadaje się tylko do makijażów "do zdjęć". Cena - 36 zł.
A wy macie jakichś swoich ulubieńców?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz